Z trzech wymienionych sznurów jest on najdłuższy - mierzy aż 184 cm (z zapięciem ok. 189 cm, czyli prawie 1,9 m!) i robiłam go... robiłam i nie pytajmy. Praca nad nim na
pewno szła dużo sprawniej niż nad pierwszym, kiedy zapoznawałam się z
tematem, także teraz już wiem, na co się trzeba przygotować.
Lariaty w kategorii praktyczności moim nieskromnym zdaniem zajmują miejsce na pewno w pierwszej dziesiątce. Możliwości noszenia jest tyle, ile dusza zapragnie - długości typu obroża/kolia, choker, princess, matinée lub opéra i lariat są na wyciągnięcie, przepraszam, zaplątanie sznura (o długościach naszyjników możecie poczytać tutaj: KLIK). Na zdjęciach "złociutki" został przemieniony na coś bliższego szyi - strasznie podoba mi się w tej wersji :) Teraz też widzę, jak te zdjęcia wyszły świątecznie :)
Na powyższym zdjęciu pokazuję tył naszyjnika w tej wersji - liść
winorośli w kolorze złota, a żeby król Midas mógł popłakać, to dodam, że
końcówki (tulejki) są pozłacane. Na dalszych fotografiach lariat w innych wariantach. Uprzedzam jednak, że pokazuję tylko kilka, bo większość została pokazana w stalowym i nie chciałabym powtarzać. Ponadto noszenie lariatów to temat rzeka i jestem pewna, że każdy znajdzie kilka innych, o których ja bym nie pomyślała :)
i mały (?) midasowy wężyk na koniec:
Dzisiaj napisy końcowe będą poświęcone magazynowi "Beading Polska",
dokładniej numerowi 06/2016 (wydanie grudzień/styczeń). Jeśli czytacie
lub wpadnie wam w ręce, to polecam zajrzeć na stronę 4 (słownie:
czwartą, "Kącik zdolnego czytelnika"). Ten, kto ma już to wydanie, jest
proszony o przyjrzenie się serduszku na dole - już? :) Dla tych, którzy
nie mają jeszcze magazynu - wybaczcie jakość zdjęć, ale radość jest zbyt wielka! Ten, kto był w sobotę wieczorem w Empiku na Sadybie mógł usłyszeć ją na żywo (zgadza się, takie dźwięki wydaje Agni, gdy znajdzie swoja pracę w gazecie) :D Link do "Serca a la Fabergé": KLIK <3 <3 <3
Pozdrawiam hipermegaradośnie! :D :D :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz