Po długiej przerwie wracam do robótkowania - hurra! Ostatnie tygodnie
były zapełnione po brzegi wyjazdami na turnieje historyczne (moja
kolejna pasja), podczas których mogliście oglądać moje prace. Między
jednym a drugim wyjazdem wpadłam na pomysł wyhaftowania broszki, a
inspiracją byli poniekąd rdzenni mieszkańcy Ameryki :P Dzisiejszy post
będzie więc trochę i o nich.
Podobnie jak wiele moich koleżanek w
chłodniejsze wieczory noszę szale albo chusty. Są wieczory, kiedy wiatr
jest na tyle mocny, że trzeba je związać albo czymś spiąć. Do tej pory
nie miałam żadnej spinki do szali i pomyślałam, że warto by było
uruchomić swoje zapasy koralików i stworzyć oryginalne zapięcie.
Znalazłam pasujący mi guzik, wymyśliłam kształt, który by do mnie
pasował i był jednocześnie uniwersalny oraz zebrałam resztę potrzebnych
rzeczy. Jedyne, czego brakowało do szczęścia, to wykonanie.
Przeglądając
kolejne stosy książek o haftowaniu i zagłębiając się w lekturze for
internetowych natrafiłam na artykuł o ściegu lazy stitch - zaciekawiła
mnie nazwa, więc zaczęłam czytać. Co się okazało?
Lazy stitch lub inaczej
lane stitch ma
swoje korzenie w Ameryce Północnej, a jego przykłady nieświadomie znamy
(to moment na zdziwienie) i wielbiciele Winnetou mogli się z nim
zetknąć (mimo, że Winnetou był Apaczem - dlaczego "mimo" zaraz się dowiecie). Otóż jeśli ktokolwiek oglądał
stroje Indian, to widział omawiany ścieg. Co więcej, spotkałam się z
informacją, że plemieniem, które najbardziej upodobało sobie ozdabianie
odzieży tym sposobem byli Siouxowie. W tym momencie polecam stronę o
Sioux Style Lazy Stitch Beadwork (
KLIK).
Lazy
stitch wbrew temu, co sugeruje nazwa, do leniwych nie należy - wręcz
przeciwnie, przyspiesza pracę pracusiom. Sam ścieg jest dość prosty i
jest idealny do zapełniania dużych powierzchni. Indianie wykorzystywali
go do wyhaftowywania butów (mokasynów), kurtek, czy innych elementów.
Polega on na tym, że zamiast przyszywać koraliki pojedynczo, nabiera się
na nić po 6, 7 koralików (można i więcej) i dopiero wtedy przyszywa się
(ten ostatni) do podłoża (skóry, filcu, czy innego materiału). Porady i
wskazówki znajdziecie pod tym linkiem (
KLIK) - są po angielsku, ale chętnie w razie co służę pomocą.
Buszując
w morzu informacji postanowiłam, że broszkę wykonam przede wszystkim
tym ściegiem - tak się kończy surfowanie po internecie i nagabywanie pań
w księgarniach ;)
Zdradzę wam jednak, że początkowo projekt miał wyglądać zupełnie inaczej (żadna niespodzianka). Jak - widać poniżej (niebywała okazja zobaczyć fragmencik mojego stanowiska koralikowego chaosu):

Teraz myślę, że na całe szczęście uległo to zmianie. Już po jakimś
czasie praca zaczęła nabierać nowego kształtu dzięki leniwemu lazy
stitch:
Uważnym Czytelnikom pragnę jednak zaznaczyć, że broszka jest wykonana
kilkoma ściegami - sam zarys serduszka jest zrobiony ściegiem back
stitch, podobnie jak łodyżka kwiatka. Ramka dla guzika z ptaszkiem to
peyote na podkładzie - żeby nie było, że cała praca została zrobiona
jednym ściegiem, co to, to nie :D
Tył broszki jest podszyty supersuede - materiałem podobnym do zamszu.
Finalna postać broszki wygląda w ten sposób:
Wymyśliłam też, że broszka - serduszko po domontowaniu łańcuszka może służyć jako wisior.
Na pytanie, czy się błyszczy, z czego dokładnie jest zrobiona i jakie ma wymiary odpowiadam, że:
1. Błyszczy - fotka na końcu
2.
Hematytowe baryłki (łodyżka), kobaltowe kryształy w kształcie kropli (listki),
Toho 11/0 Metallic Nebula, Preciosa Rocaille 11/0 Silver-Lined Med
Topaz, Toho 15/0 Silver-Lined Med Topaz i oczywiście ozdobny guzik plus zapięcie do brosz
3. W sam raz, a poważnie: ok. 8,5 x 7 cm
A za inspirację dziękuję... Siouxom! Howgh!