piątek, 18 listopada 2016

Stalowy lariat z liściem

Wena jest czymś, co spływa niespodziewanie. Mogę jechać autobusem, rowerem lub być na wycieczce i w każdej chwili może mnie coś natchnąć. Zdarzyło się nawet, że raz biorąc kąpiel doznałam olśnienia, co do jednej bransolety (autentyk - i ta męka, bo nie ma gdzie zapisać pomysłu!). Pod wpływem takiej "eureki" powstał w bólu i nadziei laaaaaaaaaariat. W bólu, bo jest z bardzo drobnych koralików i było to bardzo super, dopóki nie wpadłam na genialny pomysł wykonania go na błyszczącej nici do skór. Efekt? Drobniutkie koraliczki, zamiast stać grzecznie w kolejce na nitce do przerobienia, wolały tańczyć twista w tempie tańców irlandzkich i bawić się w kolejkę górską. Po pokochaniu pomysłu zrodziła się głęboka niechęć, potem wyrzuty sumienia, że zostawiam niedokończony, powrót do pracy, złość na rzeczy martwe i ich brak chęci współpracy, znów zapał, ponowne denerwowanie się na świat i tak w kółko przez mniej więcej trzy tygodnie. Dodam, że był planowany na długość ok. 120 cm MAX, ale "tak mi się dobrze nawleka, to nawlekę wszystkie, bo to tak szybko idzie!" (nie dziwne, skoro nitka była śliska). W końcu się zawzięłam i w nadziei, że to jedyny taki i nigdy, przenigdy, za żadne skarby świata, już czegoś takiego nie zrobię (a poza tym w pewnym momencie byłam już zwyczajnie ciekawa ile tego sznura wyjdzie, co też pomogło w realizacji)... UDAŁO SIĘ.

Jest naprawdę dłuuugi, mierzy aż 178 cm, więc jest co nosić :D Naszyjnik można motać na wiele sposobów, praktycznie przez tydzień i więcej można mieć na sobie co innego w zależności od nastroju: zwój kilku pętli, supełkową wersję lub chocker a'la warkocz, a gdy nam się znudzi na szyi - voilà, oto bransoleta! Koleżanka, widząc jak go robię, stwierdziła, że gdy już wyczerpiemy wszelkie możliwości, możemy go użyć jako łańcucha na choinkę. Nie sprawdzałam, ale grudzień niebawem, kto wie...
Propozycja pierwsza: potrójne pętle.
Pętle są o tyle praktyczne, że nie wymagają niczego - mogą być dłuższe, krótsze, jak kto woli. Poniżej  zamieszczam zdjęcie, gdzie widać dwie pętle - średniej długości i długą. Warto pamiętać, że im krótsze pętle, tym jest ich więcej! Kolejna uwaga - zapięcie typu toggle (czyli zapięcia składające się z tzw. pierścienia i pałeczki) można potraktować jako wisior i nosić je z przodu. 


Wariacja na temat pętli: połączenie pętli i supła. Taki styl noszenia otwiera kolejne: pętla tuż przy szyi z zapięciem jako wisiorkiem, na długiej zawiązujemy supeł LUB jak poniżej. To są oczywiście tylko przykłady.
 Lariat jako "krawat" z otwartym zapięciem (efektowne "dyndadełka").

Nie wiem, jak się wam spodoba, ale znów - to tylko propozycja  - na tył i przód. Przód:

i tył (z boku):

Na tej podstawie można też nosić go wedle mody sprzed kilku lat, tzn. krótko z przodu, a długą pętlę przerzucić na plecy. A propo, samo słowo "lariat" wywodzi się z języka hiszpańskiego (la reata) i oznacza lasso :) Znowu mamy wiele możliwości, a to jeszcze nie wszystkie! <3 Pora na moja ulubioną, czyli...

CHOCKER a'la WARKOCZ!



Chocker jest zdecydowanie moim ulubionym sposobem. Fajnie wygląda na szyi przy rozpuszczonych włosach, ale jeszcze lepiej, gdy się zepnie włosy. Wtedy widać ozdobny liść winorośli i inne osoby wydają dźwięki typu "UUUuułauuUUU!" ;D Po trudach nad nim pozwalam sobie na lekki brak skromności na koniec.
Los chciał, że ten lariat nie będzie jedynym... ;) Zapowiedzi: 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz